in

Kolejna wpadka Kingi Rusin!

Tym razem celebrytka naraziła się na ogromne niebezpieczeństwo

źródło: instagram @kingarusin

Kinga Rusin, jako samozwańcza ekspertka ,,od wszystkiego”, chętnie wypowiada się na bieżące tematy. W obszarze szczególnych zainteresowań celebrytki znajduje się ekologia, jednakże wygłaszane przez nią teorie często nie mają zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością i charakteryzują się elementarnymi brakami – zarówno w zakresie wiedzy, jak i taktu. Celebrytka twierdziła m.in. że Lasy Państwowe nie dokładają się do budżetu państwa pomimo wysokich dochodów z wycinki drzew, co nie jest prawdą – Lasy Państwowe co roku odprowadzają podatki, których łączna wysokość przekracza miliard złotych. Widząc tartak, celebrytka oburzona była tym, że drzewa z polskich lasów są wycinane. Internauci szybko wyśmiali jej ,,walkę” przypominając, że meble nie rosną w Ikea, a drewno pochodzi z lasu.  Rusin protestowała również przeciwko odstrzałowi dzików, których populacja w ciągu każdych trzech lat zwiększa swą liczebność kilkudziesięciokrotnie. Celebrytka nie rozumiała, że obowiązujące plany nie dotyczą ,,zagłady dzików”, a jedynie odstrzału kontrolowanego w celu zachowania odpowiedniej liczebności populacji zwierzęcia i że są to plany obowiązujące w skali roku. Podobne plany obowiązują w innych krajach Unii Europejskiej.

Kolejną sytuacją, która oburzyła internautów była wypowiedź Rusin w przedświątecznym wydaniu Dzień dobry TVN, którego gościem był Filip Chajzer. Przypomnijmy, pierwszy syn dziennikarza zginął tragiczną śmiercią w wypadku samochodowym w 2015 roku. Drugi synek Chajzera przyszedł na świat w 2017 roku. W programie na żywo Rusin powiedziała: Gdyby syn Filipa Chajzera zobaczył tę piękną choinkę, to pewnie umarłby z radości. Nawet gdyby dziennikarka miała na myśli drugie dziecko dziennikarza, wypowiedź mimo wszystko była niestosowna.

O Rusin ponownie jest głośno. Dziennikarka pochwaliła się zdjęciem biletu lotniczego. Dzięki widocznemu na bilecie kodowi QR oraz numerowi rezerwacji każdy internauta mógł z łatwością uzyskać dostęp do jej danych – w tym miejsca zamieszkania i szczegółów karty kredytowej. Problem zauważył bloger turystyczny prowadzący stronę 2b3.in i natychmiast ostrzegł Rusin przed konsekwencjami publikacji zdjęcia. Na jego blogu możemy przeczytać: Tego typu dane w rękach osoby nieuprawnionej, która chciałaby zrobić z nimi coś niedobrego (dla Kingi Rusin), są po prostu bezcenne. Umówmy się: wszystko jest podane na talerzu i woła „wykorzystaj mnie”. Pomimo wyświadczenia Rusin ogromnej przysługi, bloger nie otrzymał nawet słowa podziękowania: Czy ktoś odpisał na komentarz umieszczony na profilu facebookowym Kingi Rusin? Nie. Czy ktoś odpisał na wiadomość wysłaną na Messengerze? Nie. Czy ktoś skontaktował się ze mną (telefonicznie) w ciągu ostatniego miesiąca, który minął od opisywanej historii? Nie.